~ * * * ~
"Nie myśl o tym,
co zostawiasz za sobą.
co zostawiasz za sobą.
Wszystko wpisane jest
w Duszę Świata
i pozostanie w niej na zawsze."
~P. Coelho
* * *
Są doznania silniejsze od strachu, ważniejsze od bezpieczeństwa,
wymagające skupienia na nich całej swojej uwagi. Mogą to być uczucia,
których nie chcemy znać, uczucia, które chcemy zlikwidować. Ale czy z
przeznaczeniem można walczyć? Każdemu z nas w wielkiej księdze ludzkości poświęcona jest jedna strona. Zapisana od początku aż do samego końca nie wymazywalnym piórem. Ona wie wszystko. Jej nie oszukasz. Jakkolwiek byś tego nie pragnął.
Odwróciłam się. Ciągle nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że jestem śledzona, a stukot moich butów, prawie szpilek, wcale nie działał na moją korzyść. Tylko dlaczego przejmuje się właśnie tym? Czyż nie powinno interesować mnie coś zupełnie innego, nie powinnam zastanawiać się, co... co teraz? Nie. Tak miało być i nic tego nie zmieni.
Nurtuje mnie tylko jedno -czas. Nie istnieje, więc jakim prawem może nas ograniczać? Kto pozwala rządzić nami czymś fikcyjnym, czymś, co wymyślili ludzie, aby było prościej? Czy nie zabawne jest przegranie z czymś, co nie ma prawa istnieć? Mimo wszystko nikt nigdy z nim nie wygra. Każdego zabija. Bez jakichkolwiek wyrzutów. Wolniej, lub szybciej, mniej, lub bardziej boleśnie. Nie zna litości. Ukrywa się pod wskazówkami i tarczą. Dla niepoznaki. Ludzie ślepo w niego wierzą, mając zabójce za wybawcę, okrutnika za łaskawcę.
Dlaczego nie próbujemy go zniszczyć? Czemu nie zwątpimy w jego potęgę? Płynąć z prądem jest łatwiej. Ale czy bezpieczniej...?
Odwróciłam się. Ciągle nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że jestem śledzona, a stukot moich butów, prawie szpilek, wcale nie działał na moją korzyść. Tylko dlaczego przejmuje się właśnie tym? Czyż nie powinno interesować mnie coś zupełnie innego, nie powinnam zastanawiać się, co... co teraz? Nie. Tak miało być i nic tego nie zmieni.
Nurtuje mnie tylko jedno -czas. Nie istnieje, więc jakim prawem może nas ograniczać? Kto pozwala rządzić nami czymś fikcyjnym, czymś, co wymyślili ludzie, aby było prościej? Czy nie zabawne jest przegranie z czymś, co nie ma prawa istnieć? Mimo wszystko nikt nigdy z nim nie wygra. Każdego zabija. Bez jakichkolwiek wyrzutów. Wolniej, lub szybciej, mniej, lub bardziej boleśnie. Nie zna litości. Ukrywa się pod wskazówkami i tarczą. Dla niepoznaki. Ludzie ślepo w niego wierzą, mając zabójce za wybawcę, okrutnika za łaskawcę.
Dlaczego nie próbujemy go zniszczyć? Czemu nie zwątpimy w jego potęgę? Płynąć z prądem jest łatwiej. Ale czy bezpieczniej...?
* * *
Otwierając szklane drzwi, znaleźliśmy się w jasnym, przestronnym pomieszczeniu -siedzibie MTV. Jak przystało na rockmanów z ponad 15-letnim stażem, którym przy okazji powierzony został zaszczyt niesienia światła, zachowaliśmy niewzruszoną minę. W końcu przebywanie tam nie jest czymś niezwykłym. Dla nas to jak kolejna już butelka whisky dla alkoholika, kolejna bluzka w szafie kobiety, kolejna działka dla narkomana -dla nas to codzienność, od której niekiedy, nieudolnie zresztą, próbuję się odciąć.
"Zły chłopiec - zawsze na okładce
Czyni historyjkę opowiedzianą
Szybko, szybko - tą drogą lub inną
Bo on nigdy, nigdy, nigdy, nigdy
Nigdy się nie zestarzeje."
~R. J. Dio
* * *
Otwierając szklane drzwi, znaleźliśmy się w jasnym, przestronnym pomieszczeniu -siedzibie MTV. Jak przystało na rockmanów z ponad 15-letnim stażem, którym przy okazji powierzony został zaszczyt niesienia światła, zachowaliśmy niewzruszoną minę. W końcu przebywanie tam nie jest czymś niezwykłym. Dla nas to jak kolejna już butelka whisky dla alkoholika, kolejna bluzka w szafie kobiety, kolejna działka dla narkomana -dla nas to codzienność, od której niekiedy, nieudolnie zresztą, próbuję się odciąć.
Wolnym krokiem zbliżaliśmy się w kierunku biurka ciemnowłosej sekretarki, która przygryzając lekko dolną wargę, bacznie nas obserwowała.
-Witamy piękną, panią, przepraszamy za lekkie spóźnienie, ale rozumie pani -życie gwiazdy! -Zaśmiał się mój towarzysz.
-Ahh, ależ nic nie szkodzi, doskonale panów rozumiem. Proszę za mną, nasza reporterka już na panów czeka.
Z uśmiechem podążyliśmy za kobietą, która wstając, wyeksponowała swój, nie powiem, imponującej wielkości biust.
Niedługo później znaleźliśmy się w przestronnym, jasnym pomieszczeniu,
urządzonym w niezwykle ekskluzywnym stylu. Moją, i nie tylko moją uwagę,
przykuła średniego wzrostu, blondwłosa kobieta, która ze znudzoną miną
czytała, jak podejrzewam, zapisane przez nią notatki. Po chwili
dostrzegła, że w pomieszczeniu ktoś się pojawił. Zerwała się z miejsca,
po czym energicznym krokiem ruszyła w naszą stronę.
-Witam,
Grace Johnson. -powiedziała, wyciągając dłoń w moją i Stevena stronę,
który z nieco niepewną miną, podobnie jak ja, uścisnął ją.
-Więc, jak mniemam, to pani przeprowadzić ma z nami wywiad...? -Zapytał
-Tak, tak. To co, zaczynamy?
* * *
"Myślano o niej, że jest szalona
On był prawie dzieckiem
Ale mogli czuć tylko siebie
Byli papierem i ogniem
Aniołem i kłamcą
Diabłem dla siebie. "
~R. J. Dio
* * *
"Uczę się ciebie człowieku.
Powoli się uczę, powoli.
Od tego uczenia trudnego
Raduje się serce i boli."
~J. Liebert
* * *
Zastanawialiście się kiedyś nad tym wszystkim? Zastanawialiście się nad
tym, co chcecie osiągnąć w życiu? Zastanawialiście się nad tym, kim
staliście się, w dążeniu do bycia tym, kim mieliście zostać? Życie to podróż, nie przeznaczenie.
Twoja, moja, nasza przyszłość zależy tylko i włącznie od wyborów,
których bardziej lub mniej świadomie dokonujemy każdego dnia. Ktoś
powiedział kiedyś, że życie to paradoks. I wiecie co? To prawda! To
pieprzona prawda. Chcesz być wiecznie młody, a nim się obejrzysz, minie
te cholerne 39 lat twojego życia. Marzysz o wolności, a w głębi duszy
pragniesz, aby ktoś w końcu cię okiełznał.
To właśnie świat, w którym żyjemy. Jedna niedorzeczność pociąga za sobą drugą, druga -trzecią, ta z kolei czwartą, aż w końcu, niczego nie świadomi, kompletnie się w tym zatracamy.
-Kurwa! -Do pomieszczenia wkroczył zdenerwowany do, mam wrażenie, granic możliwości, Joe, przerywając tym samym moje rozmyślania.
-Co się stało? -Zapytałem, gwałtownie podrywając się z miejsca.
-Czytaj -odpowiedział, rzucając na znajdujący się przede mną szklany stolik, gazetę. Bez słowa sięgnąłem po nią.
-Koniec Aerosmith?!
-Byliśmy wyjaśnić to w redakcji... -Zaczął Tom, który przyszedł tutaj razem z gitarzystą.
-I wiesz co powiedzieli? Że to przez przypadek! Rozumiesz? Przez przypadek opublikowali w gazecie, którą codziennie czyta tysiące osób, informację o tym, że nasz zespół znów się rozpadł!
-Jutro ukazać ma się sprostowanie -dodał spokojnie basista.
Mój bliźniak runął na skórzany fotel, wzdychając przy tym ciężko.
Miałem wrażenie, że tutaj chodzi o coś więcej, niż tylko o ten durny artykuł. Tylko o co? Brunet z pewnością nie należy do osób, które łatwo rozszyfrować.
-Dlaczego oni muszą to robić? Nie wystarczy im, że śledzą nas na każdym kroku?
-Oj, Joe. Takie już nasze życie. Nie możesz z tym walczyć, nic nie wskórasz. Lepiej jest się temu poddać -powiedziałem, obejmując ramieniem bruneta.
-Ja tego nie chcę, Steven, ale kiedy odszedłem, zdałem sobie sprawę, że muszę. Mimo wszystko. Z tym już dawno się pogodziłem.
-Chodzi mi o ludzi -dodał po chwili milczenia. -Czemu muszą być tacy... źli?
Dobre pytanie, przyjacielu. Ale obawiam się, że nie prędko znajdziesz na nie odpowiedź.
-Ludzie nie są ani dobrzy, ani źli -odezwał się, stojący dotychczas z boku, Hamilton.
-Masz rację. To świat ich wszystkich niszczy.
-Nie, Joe. Problem jest w tobie. Właściwie to w tym, jak postrzegasz niektóre rzeczy. Musisz to zmienić. Cała tajemnica tkwi w tym, aby nauczyć się dostrzegać piękno świata, który, wbrew pozorom, taki właśnie jest.
Blondyn był całkowicie przekonany co do słuszności swoich słów, widziałem to w jego oczach.
-Wygodne podejście do życia -wyszeptał gitarzysta, krzywiąc się lekko. -Ale zrozum, nawet gdybym skupił się tylko na tym, nie potrafiłbym. To nie dla mnie.
To właśnie świat, w którym żyjemy. Jedna niedorzeczność pociąga za sobą drugą, druga -trzecią, ta z kolei czwartą, aż w końcu, niczego nie świadomi, kompletnie się w tym zatracamy.
-Kurwa! -Do pomieszczenia wkroczył zdenerwowany do, mam wrażenie, granic możliwości, Joe, przerywając tym samym moje rozmyślania.
-Co się stało? -Zapytałem, gwałtownie podrywając się z miejsca.
-Czytaj -odpowiedział, rzucając na znajdujący się przede mną szklany stolik, gazetę. Bez słowa sięgnąłem po nią.
-Koniec Aerosmith?!
-Byliśmy wyjaśnić to w redakcji... -Zaczął Tom, który przyszedł tutaj razem z gitarzystą.
-I wiesz co powiedzieli? Że to przez przypadek! Rozumiesz? Przez przypadek opublikowali w gazecie, którą codziennie czyta tysiące osób, informację o tym, że nasz zespół znów się rozpadł!
-Jutro ukazać ma się sprostowanie -dodał spokojnie basista.
Mój bliźniak runął na skórzany fotel, wzdychając przy tym ciężko.
Miałem wrażenie, że tutaj chodzi o coś więcej, niż tylko o ten durny artykuł. Tylko o co? Brunet z pewnością nie należy do osób, które łatwo rozszyfrować.
-Dlaczego oni muszą to robić? Nie wystarczy im, że śledzą nas na każdym kroku?
-Oj, Joe. Takie już nasze życie. Nie możesz z tym walczyć, nic nie wskórasz. Lepiej jest się temu poddać -powiedziałem, obejmując ramieniem bruneta.
-Ja tego nie chcę, Steven, ale kiedy odszedłem, zdałem sobie sprawę, że muszę. Mimo wszystko. Z tym już dawno się pogodziłem.
-Chodzi mi o ludzi -dodał po chwili milczenia. -Czemu muszą być tacy... źli?
Dobre pytanie, przyjacielu. Ale obawiam się, że nie prędko znajdziesz na nie odpowiedź.
-Ludzie nie są ani dobrzy, ani źli -odezwał się, stojący dotychczas z boku, Hamilton.
-Masz rację. To świat ich wszystkich niszczy.
-Nie, Joe. Problem jest w tobie. Właściwie to w tym, jak postrzegasz niektóre rzeczy. Musisz to zmienić. Cała tajemnica tkwi w tym, aby nauczyć się dostrzegać piękno świata, który, wbrew pozorom, taki właśnie jest.
Blondyn był całkowicie przekonany co do słuszności swoich słów, widziałem to w jego oczach.
-Wygodne podejście do życia -wyszeptał gitarzysta, krzywiąc się lekko. -Ale zrozum, nawet gdybym skupił się tylko na tym, nie potrafiłbym. To nie dla mnie.
* * *
"Naturalność
to trudna do utrzymania poza."
~O. Wilde
* * *
-Z każdym dniem stajesz się coraz piękniejsza, Billie -odezwał się do stojącej obok mnie kobiety, Tyler.
Ah, ile to godzin straciłem, próbując go rozgryźć. Z pozoru wydawać by się mogło, że jego, cóż, kontrowersyjne zachowanie, jest tylko przykrywką. Ale nie -sposób bycia Stevena wpisany jest w jego naturę. On niczego nie ukrywa. Chce być kochany za to, jaki jest i, niestety dla mnie, a na szczęście dla niego, udaje się mu to.
-Słyszałem -zachrypiał zza kanapy Joe.
Wokalista uśmiechając się szeroko, rzucił w przyjaciela, należącą do niego, kolorową koszulą, która, mam wrażenie, idealnie określała jego osobowość.
-I got the right key baby -rzekł, poruszając zabawnie brwiami.
-But the wrong keyhole -odpowiedział mu bliźniak, wznosząc oczy ku niebu.
-Tom, zapisz to -zwrócił się do mnie Tyler, porywając do tańca w rytm "Angel" żonę swojego przyjaciela.
Wytrzymujemy ze sobą już tyle lat, jesteśmy dla siebie niczym rodzina. To naprawdę musi być przeznaczenie. Może urodziliśmy się tylko dlatego, aby się poznać i stworzyć potęgę, którą jest Aerosmith, którą jesteśmy my...?
Ah, ile to godzin straciłem, próbując go rozgryźć. Z pozoru wydawać by się mogło, że jego, cóż, kontrowersyjne zachowanie, jest tylko przykrywką. Ale nie -sposób bycia Stevena wpisany jest w jego naturę. On niczego nie ukrywa. Chce być kochany za to, jaki jest i, niestety dla mnie, a na szczęście dla niego, udaje się mu to.
-Słyszałem -zachrypiał zza kanapy Joe.
Wokalista uśmiechając się szeroko, rzucił w przyjaciela, należącą do niego, kolorową koszulą, która, mam wrażenie, idealnie określała jego osobowość.
-I got the right key baby -rzekł, poruszając zabawnie brwiami.
-But the wrong keyhole -odpowiedział mu bliźniak, wznosząc oczy ku niebu.
-Tom, zapisz to -zwrócił się do mnie Tyler, porywając do tańca w rytm "Angel" żonę swojego przyjaciela.
Wytrzymujemy ze sobą już tyle lat, jesteśmy dla siebie niczym rodzina. To naprawdę musi być przeznaczenie. Może urodziliśmy się tylko dlatego, aby się poznać i stworzyć potęgę, którą jest Aerosmith, którą jesteśmy my...?
~ * * * ~
Mamo, proszę Cię, wiesz ile mi zajęło czytanie tego cuda? Cztery minuty! Halo, coś nie tak, Twoje dziecko chce się tu edukować, czytać to, co mama pisze, a tu gówno, bo mamusia wstawiła czterominutowy rozdział. ;____; Hy, mamo, ja się muszę spieszyć, bo za osiemnaście minut Strażnik Teksasu! Dlatego przejdę już do ważniejszych rzeczy - Mówisz, że zmieniłaś profilowe na facebooku? Hmm, interesujące. XD Dobra, nie ważne. XD Dziękuję Ci za dedykację! Tak, ja ich chcę więcej, ale pamiętaj - obiecałaś mi, że pewne rozdziały z pewnymi scenami będą dla mnie! XD Nie ważne, ok, trzeba się ogarnąć.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego iż kocham Stevena tutaj u Ciebie. W ogóle to wszystko jest po prostu cudowne, wiesz? Tak jak to czytałam to normalnie odpłynęłam, mamo! Pisz więcej, błagam Cię. Ja chcę tego! Jeśli przekroczysz ustalony przeze mnie termin, to zginiesz! Czekaj, no, ustalę Ci go dopiero pod koniec komentarza. A teraz rozdział - Wiesz, sama nie wiem, co powiedzieć oprócz tego, że było pięknie, bo kurwa ciągle mam ochotę krzyczeć, ze jesteś najlepsza, mamo. Dziecko będzie się od Ciebie uczyć. Tak, tak, Twój Donuś od dzisiejszego dnia zacznie się naprawdę edukować! To nie żart. XD Steven to Steven - on jest po prostu idealny, ale u Cibie idealniejszy niż wszędzie, ha. Zdania nie zmienię. Jesteś boska, mamo, ale już to wiesz, więc nie będę Ci ciągle tego gadać. Przejdę do rzeczy bardziej związanych z samym tematem rozdziału, bo to bardzo ważne, żebym coś powiedziała. A więc, znów mi się nasuwa to, żeby powiedzieć Ci, ze było pięknie, bo innego opisu dla tego rozdziału nie mam. ;_____; Zakochałam się w nim i wędruje on na moją listę z tymi pięknymi.
W gazecie napisali, ze Aerosmith się rozpada, kiedy oni są już dawno po tych cholernych problemach; kiedy to mają dość tego wszystkiego. Ale nie, nie mogą im dać spokoju i napiszą, że się, kurwa, Aerosmith rozpadło. I To ma rację, trzeba samemu się dostosować do tego wszystkiego, aby w pewnym momencie nie wybuchnąć; aby wytrzymać z tymi 'złymi'. Musimy być bardziej pozytywni, po prostu. Innego wyjścia nie ma, inaczej tego nie zrobisz. Ha, inaczej nie przetrwasz. W następnej części (tego cudownego, pięknego, lepszego od innych wszystkich na blogosferze. XD) rozdziału mamy Billie i Stevena. Muszę Ci powiedzieć, że uśmiechnęłam się, szeroko. To było takie (kurwa, powtórzę się) śliczne (chyba tego jeszcze nie pisałam). Po prostu mnie urzekło, wiesz? Jak cały ten rozdział, tylko szkoda, że taki krótki, Joanno. Ach, jest jeszcze pewna kobieta, której ja nie znam, nie kojarzę, na razie. Przecież zaraz się dowiem, bo mama mi powie, rzecz jasna! XD Zaraz tu Cię napadnę i mi wszyściutko powiesz, mamusiu. XD
Teraz, kochana mamo, ja już muszę kończyć, bo gdzieś tam jest zaległość.
Jak tak teraz patrzę na ten komentarz, to więcej w nim gadałam o tym jak mi się rozdział podobał niż o nim samym. Ale był cudowny.
Pa, pa. I teraz nie bierz przykładu z mamy i odpowiedz mi na komentarz. XD
Ps. Masz czas na napisanie kolejnego rozdziału do 23 najpóźniej. Spraw mi prezent na imieniny i coś dodaj. XD XD
Kaczorek Cię kocha. ♥
Donusiu, aż tak Ci się spodobało? Wiesz, osobiście, to, pomijając długość, chyba pierwszy raz jestem dumna z tego, co napisałam. XD I nie, ja przeczytałam go w 3 minuty, ha ha ha! XD Czekaj, bo mleko spalę. XD Okej. To ja szybko Ci odpowiadam, bo inaczej się fochniesz. Dziękuję za tyyyyyylleeeee dobrych (? XD) słów! Mama też Cię kocha! ♥
UsuńMasz ode mnie w łeb, kochana Angie, i zaraz Ci odpowiem, dlaczego tak się stanie. Och, po miesiącu się pojawił ten rozdział, który jakoś w końcu wymodliłam, zaczęłam czytać go dzisiaj po siódmej i skończyłam zaledwie pięć minut później, no na litość boską, hej! Tak krótko, naprawdę?! Owszem, ja mam z tym problem, dlatego, że stało się coś niesamowitego.
OdpowiedzUsuńCzytam Life's a journey [...] i przypominam sobie Twoje poprzednie opowiadanie - jestem po prostu oszołomiona. Minął może miesiąc od końca z tamtym a początkiem z tym, a piszesz sto razy lepiej. Nie wiem, jak to się stało. Nie twierdzę też, że tamto było złe, ale nie umywa się do tego, w kwestii dojrzałości zwłaszcza. Zarówno ten rozdział, jak i pierwszy mają takie tytuły, które mnie zwalają z krzesła za każdym razem, kiedy je przeczytam. Jeszcze w taki piękny sposób ukazujesz swoich Toksycznych Bliźniaków i reszty, że odpadam, odpadam zbyt bardzo...
Jest mi ciężko odnieść się stricte do rozdziału, ponieważ on tak na dobrą sprawę jest oceanem myśli Stevena, Toma. I pojawia się Joe, który sam nie wie, co się dzieje i co zrobić. Ja to tak czuję, cholera. Pojawiło się bardzo trafne oddanie tytułu tego opowiadania. ,,Życie to podróż, nie przeznaczenie'', za każdym razem słyszę ten zachrypły wrzask z Amazing, zawsze. Chcę mi się płakać. Chciało mi się płakać szczególnie w ostatnim fragmencie, pozostałe dwa mignęły za szybko. Nie przejęłam się szczególnie plotą o rozpadzie Aerosmith, sądzę, iż nie pierwsza i nie ostania. Zawsze to wywołuje poruszenie i więcej osób się szarpnie na zakup taniego szmatławca, a na następny dzień wyjdzie sprostowanie na rozkaz wkurwionego zespołu, znów lud kupi. Maszyna pieniędzy, tak to działa.
Chciało mi się płakać z powodu roku i prawdy, piękna, jakie wypłynęło z ostatniego fragmentu. Gdzie siedzą tak razem, Steven komplementuje piękną Billie, a Joe siedzi i udaje oburzonego. Gdzie padają różne sądy na temat ludzi i tego, co się dzieje ze światem. Hamilton dobrze zrobił, uświadamiając Perry'ego, iż żyje w złym przekonaniu. Że świat wcale nie jest zły, to wszystko zależy od podejścia. Uwielbiam go tutaj, uwielbiam to wszystko. Nie wiem, co się ze mną stało, umarłam po części. A już zupełnie, kiedy Tyler porwał blondynkę do tańca. Widziałam ich, zobaczyłam to wszystko. I jestem autentycznie wzruszona.
Dziękuję Ci za ten rozdział, chciałabym, byś dodała trzeci szybciej, naprawdę mi na tym zależy. Pisz, chociażby tylko dla Faith i mnie. Piszesz pięknie, Angie. Warto było mi tyle czekać. Dziękuję, pozdrawiam Cię, do czwartku, załóżmy! ♥
Alicjo, ja jeszcze raz z całego serca dziękuję Ci, że poradziłaś mi założenie nowego bloga. Wcześniej częściowo, a teraz już całkowicie, zrozumiałam, że w tamtym nie czułam się dobrze, ale po 13 rozdziałach zmiana swojego stylu pisania byłaby dziwna. Następny powinien być szybciej, już za parę dni przerwa świąteczna, więc czas w końcu będzie. XD Bardzo Ci dziękuję, również pozdrawiam! ♥
UsuńWitam serdecznie Angie. Przepraszam, że późno, ale sama powinnaś zrozumieć, iż zapierdziel w szkole i dopracowanie dwu piosenek z zespołem i jednej, włoskiej z grupą z projektu trochę czasu zajmuje, do tego zajęcia z matmy, Wybacz o Pani...
OdpowiedzUsuńRozdział... Taki piękny weszłam w niego jak (głupie porównanie, ale nic innego nie przyszło mi do głowy) w masło. Tak się rozpłynęłam, wczułam, czytałam z zaangażowaniem, a tu nagle takie PSTRYK i koniec magii.. Koniec rozdziału, proszę pisz troszeczkę dłuższe. Bo to naprawdę wciąga, taki styl pisania, a tak szybko się skończyło... Czuję ogromny niedosyt.
Teraz rozdział...
Takie mega pieprzenie, ale takie filozoficzne, poruszające tematy, które nurtują każdego i wymagają chwili zastanowienia. Można się w to tak cudownie wciągnąć i tak na marginesie mi to zajęło trochę więcej niż 5 minut, bo przeszły na mnie te rozmyślania. Rozpad Aerosmith w gazecie? WTF...?! Heh... Cóż za zrządzenie losu słuchałam dziś chłopaków na wigilii klasowej :D Pięknie wszystko jest opisane, z taką lekkością (?) i jednocześnie mądrością (?) i powyższe osoby mają naprawdę rację... Powala mnie twój poziom pisania, który zmienił się niczym przy pstryknięciu palcem... Diametralnie się zmienił... Biję ci pokłony. Przywiązałam się do tamtego i trochę mi go szkoda, ale skoro nie czułaś się dobrze, to wszystko rozumiem :D Liczę na to, że również mnie wciągniesz, tak jak tamtym. Poprzedni kochałam za prosty styl pisania i jasno przedstawione sytuacje. Ten kocham za trudny język i te domysły... Ale muszę ci coś powiedzieć... Wpędzasz mnie w kompleksy... Cholera zastanawiałam się nad całkowitym zawieszeniem bloga (może nawet usunięciem), a ty mnie w tym właśnie utwierdzasz... Widzę błędy, które popełniam i ten brak spójności (?) w moim opowiadaniu... Chciałam właśnie przysiąść do pisania, zwłaszcza, że niewiele tego nowego rozdziału powstało, a tu czytam taki tekst i tracę w siebie wiarę, ale nabieram w ciebie i twój talent. Nie poddawaj się. Spełniaj się artystycznie i nie zniechęcaj... Jesteś cudowna w tym co robisz... Pamiętaj :)
Teraz życzę ci duuużo weny i pozdrawiam serdecznie.
Piszesz świetnie i nawet nie próbuj myśleć inaczej, czekam na Twój rozdział! Co do tamtego, to... Dobra, nic nie powiem. xD Dziękuję Ci bardzo! I uwierz w siebie, bo naprawdę, piszesz wspaniale!
UsuńJestem i ja, o! Powiem Ci, droga Angie, że wczoraj przeczytałam, ale jak chciałam skomentować, to akurat chwilę wcześnie włożyłam ciasto do piekarnika, a robiłam z tego przepisu pierwszy raz więc żyłam w stresie przez 40 minut i gapiłam się w szybkę, za którą tkwił mój twór. Ciasto wyszło, a ja poszłam spać i jestem teraz, ha!
OdpowiedzUsuńAngie, piszesz pięknie. Mimo, że rozdział był krótki, to niezwykle poruszający! Ten pierwszy fragment jest taki wiesz, dający do myślenia i skłaniający do refleksji, a to się ceni, bardzo, kochana. Mam ochotę poznać bliżej autorkę tych pytań i teorii.
Życie to podróż, a nie przeznaczenie ♥ Matko, Angie, tym mnie zabiłaś trochę, już mówiłam chyba jak bardzo kocham tą piosenkę, jak wielki ma dla mnie sentyment. Ja się rozpływam za każdym razem jak słyszę wstęp, a jak dochodzi do TYCH słów, to ja mam ciary na rękach, nie kłamię. Kocham Cię za Amazing, kocham.
A Tyler? Tylera przedstawiłaś od wielce ciekawej i interesującej strony, tej bardziej zamyślonej i zadumanej, a to się w sumie aż tak często nie zdarza. Często to jest po prostu wulkan energii, który poluje na cycate panienki, czy coś w ten deseń, Ale u Ciebie jest wrażliwym facetem, jakie to... Cholera, urocze? Nie, nie, złe słowo, brzydkie. To jest poruszające. To jak zdaje sobie sprawę, ile lat życia przebujał w obłokach. W 'Autobiografii' Perfectu są takie słowa: przechlapałem swój czas, najlepszy czas (tak, znam to na pamięć, bo to kolejne sentymenty, cholera, za bardzo się do utworów przywiązuję!). Steven... Mimo tego, że tworzył, że jest gwiazdą, to coś jednak ominął, nie jest taki, jaki chciałby być po tylu latach życia - spełniony.
Aferka w gazecie, cóż, wnioskując po tym co się czasem odpierdala w Polsce, to nie dziwię się, że palnęła rozwiązanie Aerosmith. Wczoraj sobie przeglądam jakąś stronkę i nagle widzę 'Bilety na AC/DC wyprzedane w 60 minut!' Tak se myślę, że o cholera, jak to! Bo ja mam już te bilety (♥♥♥), ale koleżanka nie ma z którą miałam iść, i wchodzę tam, a tu się okazuje, że chodziło o cholerny koncert w Londynie. Kurwa. Ja się serio przestraszyłam, a te leszcze walnęły taki tytuł, tylko po to, żeby więcej osób w to weszło, cóż, marketing, ale wkurzający. I tu tak samo - prasa wyraźnie potrzebowała rozgłosu. A na kim żerować, jak nie na piątce rockmanów...?
I Joe, cholera, ta Billie ze Stevenem, a raczej sam Tyler mnie rozczulił. I to 'Słyszałem' :'). Joe, Joe... Ma chłop rację. No, gdyby nie przeznaczenie, to nie dałby rady, nie z Tylerkiem, nie tyle lat. Nie przez całe cholerne Aerosmith, o nie!
Ah, ja kończę wsłuchując się w Simoriah, bo zaczęłam cisnąć Permanent Vacation, tak w ramach świątecznej euforii, haha!
Cudownie, moja droga, i czekam na więcej! I - nie, że truję, ale wiesz - mam nadzieję dłużej i szybciej.
Weny, huh!
Hugs, Rocky.
Ciasto. XD To słowo zawsze mnie rozśmieszało... xD Kobietę z pierwszego fragmentu poznają wszyscy, ale jeszcze nie teraz. Szczerze mówiąc, to ten artykuł wstawiłam tutaj tylko dlatego, żeby dojść do tego późniejszego dialogu.
UsuńDobrej zabawy na AC/DC, chociaż to jeszcze nie teraz. xD Dziękuję Ci bardzo, smacznego ciasta! XD
No i jak ładnie. Nie za bardzo wiem, jak skomentować ten rozdzial, pełny odczuć, ale jak zwykle Joe mnie rozwala. "Słyszałem"- najlepszy tekst, kiedy kumpel mówi coś "ładnego" do twojej żony. XDD
OdpowiedzUsuńW poprzednim komentarzu nie podpisałam się xD- to ja Estranged, Estranged Isbell.
Weny i pozdrawiam! ;D
Hm... Mnie osobiście Joe ciągle rozwala, więc... XD
UsuńHa, nie szkodzi, avatar mówi wszystko. XD Bardzo dziękuję Ci za komentarz, również pozdrawiam! <3
A jakbym zmieniła i avatar? XD Ale tego nie zrobię, szkoda pięknego Stradlina <3
UsuńPozostaje jeszcze "Isbell", Droga Joanno. XD
UsuńU MNIE NOWY
OdpowiedzUsuńnowy u mnie
OdpowiedzUsuńProlog nowego opowiadania u mnie!
OdpowiedzUsuń